piątek, 12 lipca 2013

One-shot: Moje przeznaczenie

 Zapraszam do czytania i przepraszam za małe obsunięcie... :/    

~~***~~

        Pamiętam jakby to było wczoraj. Dzień, kiedy poznałem moje przeznaczenie. Było to jakieś 5 lat temu. Miałem wtedy 17 lat i byłem Juninem. Wracałem wtedy od Hokage, po zdaniu raportu z udanej misji. Wracając do rezydencji przechodziłem koło akademii, gdy usłyszałem jakieś krzyki z pola treningowego. Myśląc, że dzieciaki ćwiczą poszedłem w kierunku pola, by ich poobserwować. Jednak widok, jaki zastałem przeraził mnie i zmroził mi krew w żyłach. Do pala, w który dzieciaki miały rzucać shuriken'ami i kunai'ami przywiązany był mały, młody lisek. Jednak dość nie typowy. Zamiast rudej sierści miał nienaturalnie jasną prawie złotą. Jednak najbardziej moją uwagę zwróciły oczy. Nie były one brązowe jak zazwyczaj, jego oczy były nienaturalnie błękitne. Na szczęście dzieciaki nie zaczęły rzucać, choć jeden już się do tego przymierzał.
- Nawet się nie waż!- warknąłem.- Wszyscy idziecie ze mną do Hokage. Dobrze wiecie, że lisy w naszej wiosce są uważane za święte.- powiedziałem podchodząc by odwiązać biedne zwierze.
- Ale, Uchiha-san! Mój tata go przyniósł dla mnie z Emerarudo no mori(jap. Szmaragdowy las)...- powiedział chłopiec, który jeszcze chwilę temu celował w liska. Na jego słowa poczułem jak podnosi mi się ciśnienie, nigdy nie należałem do osób cierpliwych.-... i powiedział, że jest mój i mogę z nim zrobić co chcę.
- Nie wolno sprowadzać zwierząt z tego lasu do wioski!!!- wydarłem się klękając przed słupem. Podniosłem dłonie by rozwiązać sznurek, którym były związane przednie łapki liska, ale ten skulił się i pisnął przerażony. Widać było, że zwierze było wcześniej szczute i bite. Spojrzałem na przerażone bachory kątem oka. „Dobrze im tak, teraz wiedzą jak mniej więcej czuł się kitsune”.- Nie ważcie się nawet drgną, idziecie ze mną do Tsunade-samy (nie wiem czy to się odmienia- przyp.aut.). WSZYSCY.-ostatnie zdanie podkreśliłem i powróciłem do rozwiązywania zwierzaka, kiedy zauważyłem, że jego biały brzuszek robi się powoli czerwony. Przeraziłem się. Wyciągnąłem szybko jeden kunai i przeciąłem liny. Błękitnookie zwierze nie było nawet w stanie utrzymać się na nogach. Wziąłem, więc je na ręce i poganiając dzieciaki skierowaliśmy się do budynku głównego. Po drodze zgarnąłem Kibę. Jego klan opiekował się zwierzętami z naszej wioski, więc to on zaopiekuje się lisem gdy ja będę wyjaśniał sprawę z z tą młodzieżą. Będąc już pod drzwiami od gabinetu Hokage, uwolniłem jedną dłoń i zastukałem delikatnie w drzwi. Słysząc ciche „proszę”, nacisnąłem klamkę i wepchnąłem dzieciaki przed siebie. Zaraz za mną wszedł Kiba i odebrał ode mnie złotą kulkę futra by się nim zająć. Ja w tym czasie opowiedziałem przywódczyni wioski cały incydent. Tsunade słysząc co się działo na placu treningowym, oraz, że doszło do zamachu na życie lisa. Jako karę za ich przewinienia przesunęła im możliwość przystąpienia do egzaminu na genine do następnego roku. Natomiast ojciec winnego został zawieszony na 3 miesiące w obowiązkach shinobi, a słodki chisai kitsune trafił pod moją opiekę.
- Uważaj na niego. Jest wygłodzony i poobijany. Rana na brzuchu to tylko lekkie nacięcie na skórze.-Jutro nie będzie śladu.- powiedział Kiba oddając mi puszysty kłębek. Wziąłem go na ręce i używając techniki teleportacji przeniosłem siebie i liska do mojej rezydencji. Położyłem liska na łóżku a sam poszedłem do łazienki, by zmyć z siebie brud i pot z misji. Gdy wróciłem do sypialni i położyłem się na łóżku, mój nowy współlokator wstał i ułożył się w zagłębieniu mojej szyji zwijając się ponownie w kłębek, mrucząc z zadowolenia. Skupiając się na wibracjach dźwięku zasnąłem.

~~***~~

     Rano obudziłem się wypoczęty jak nigdy. Jednak, gdy odwróciłem głowę i zauważyłem brak mojego towarzysza lekko się przeraziłem. Szybko zerwałem się z łóżka i zacząłem przeszukiwać cały dom. Wchodząc do salonu moją uwagę przykuł bandaż, który ciągnął się, aż do puchatego dywanu ułożonego pod kominkiem. To właśnie tam leżała moja zguba śpiąca w najlepsze. Z westchnieniem pokręciłem głową i skierowałem się do kuchni przygotować dla siebie śniadanie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy na stoliku stało gotowe już tradycyjne japońskie śniadanie. Było tam wszystko, od ryżu, aż po Tsumetai o-cha*. Było tam jeszcze Tamagoyaki,Słodkie suszone ikanago, Owoce, Smażony węgorz, Zupa miso, znalazła tam się nawet Śliwka ume-boshi. Podszedłem niepewnie do stołu i zacząłem szukać jakieś notki. Mała karteczka leżała oparta o miskę z ryżem, jednak charakter pisma był mi nieznany, co mówiło mi, że nie jest to prezent od żadnej z moich wielbicielek. Trochę poddenerwowany usiadłem przy stole i mrucząc cicho Itadakimasu” zabrałem się za jedzenie. Przez kolejne miesiące sytuacja z rana powtarzała się. Po wstaniu szukałem lisa, a po wejściu do kuchni zastawałem gotowe śniadanie.

~~***~~

Po trzech miesiącach, od kiedy uratowałem Kitsune udałem się na dłuższa misję.
Niestety na misji moja drużyna wpadła w zasadzkę wroga i z całej 12 osobowej drużyny udało się przeżyć tylko 5 osobą ze mną włącznie. Po powrocie do wioski zostałem przez Hokage uziemiony w domu. Nie mogłem wstawać z łóżka. Na moje nieszczęście opiekę nade mną miała przejąć Sakura. Dziewczyna cały czas skakała nade mną piszcząc, co drugie słowo „Sasuke-kun”, ale do tego byłem przyzwyczajony i po prostu nie reagowałem. Jednakże, gdy usłyszałem jej najnowszy pomysł myślałem, że ją rozszarpię.
- Sasuke-kun, prawda, że hodujesz tego sierściucha dla mnie? Ach, Sasuke-kun!! Jesteś cudowny... Myślisz kochanie, że z jednego lisa uszyją mi czapkę na zimę.. O, albo parę rękawiczek? Och, tak. Para rękawiczek z futra lisa. Toż to cu...
- Zamknij się.- wysyczałem przez zaciśnięte zęby.- Nie hoduję go dla ciebie. Ja go w ogóle nie hoduję dla nikogo!- Wakai kitsune (jap. Młody lis) słysząc, że coś się dzieje wskoczył na łóżko i zaczął się ocierać o moją rękę mrucząc cicho.- Sakura wyjdź, jest już późno, a ja chcę się położyć spać.
Dziewczyna zrobiła, o co ją prosiłem trzaskając na koniec drzwiami. Nie przejmując się tym, że jest dopiero pierwsza popołudniu, odwróciłem się na drugi bok i przytuliłem do tej łaszącej cię kulki. Niestety niedane mi było się wyspać. Śniła mi się moja misja. Znowu przeżywałem ten koszmar. Jednak tym razem w momencie, gdy miałem zostać pchnięty kunai'em w brzuch usłyszałem delikatny głos: „Szzz... Sasuke. To tylko zły sen, to tylko zły sen. Jestem przy tobie. Słyszysz? Nic ci nie grozi...”. Słysząc ten łagodny i melodyjny głos, mój koszmar odpłynął. Koszmar natychmiast się zmienił w miły sen, w którym goniłem jakaś postać. Nie wiem kim była, ale miała złote włosy i była ubrana w pomarańczowe kimono. Jednak ten stan nie trwał długo, bo już po chwili mój koszmar powrócił, ale już bez kojącego głosu. Gdy zostałem dźgnięty, zerwałem się z łóżka z krzykiem. Po uspokojeniu oddechu zwróciłem uwagę na hałasy dobiegające z parteru. Wygrzebałem się z pościeli i ruszyłem powoli w kierunku schodów. Po dotarciu na parter w słuchałem się skąd dochodzą hałasy. Okazało się, że dochodzą one z kuchni. Wchodząc do pomieszczenia przeżyłem kolejny szok. Mianowicie w mojej kuchni do lodówki zaglądała jakaś postać, nucąc pod nosem nieznaną mi melodię. Nagle postać wyprostowała się zamykając lodówkę i odwróciła się w moim kierunku. Nieznajomy widząc mnie w progu upuścił miskę z jajkami, które przed chwilą wyciągnął. Podbiegłem szybko do niego i nie zwracając nawet uwagi na deptane przeze mnie jajka, przyparłem go do drzwi lodówki. Obcy pisnął przerażony. Moją uwagę w tedy przyciągnął ruch w jego włosach.
Czułem jak oczy rozszerzają się na widok pary lisich uszu. W tym samym momencie coś musnęło nogę, gdy tam spojrzałem zobaczyłem złotą lisią KITĘ! Krzyknąłem przerażony odskakując. Obcy osunął się po drzwiach lodówki i zaczął łkać.
- Pro... Proszę, nie... nie uciekaj. Ja... Ja jak chcesz to odejdę i wrócę do lasu, tylko... tylko proszę nie bij...- wyszeptał roztrzęsiony. „Chwila, lasu? Chyba nie chce mi powiedzieć, że to on jest moim złotym liskiem!!”- krzyczałem w myślach. Podszedłem do niego i łapiąc go za brodę uniosłem jego twarz ku mojej, by spojrzeć w jego oczy. Były niebieskie, nie wiarygodnie niebieskie. Tak to był mój chikai Kitsune (jap. Mały lisek).
- Jak się nazywasz i kim jesteś? Dlaczego nie odszedłeś, gdy miałeś okazjię?- spytałęm delikatnie, nadal wpatrując się błękitne ślepka. Lis na moje słowa zaczął się wiercić zdenerwowany. Jednakże odpowiedział na moje pytania.
- Nazywam się N- Naruto. Ja... jestem pół demonem.- mówiąc to Naruto opuścił wzrok na podłogę.- Ja zostałem porwany ze swojego domu, a gdy próbowałem wcześniej uciec byłem bity. Bałem się. A teraz, ja... ja...- blondyn zamknął oczy i wyszeptał niewyraźnie- ja...ie...ch..łe..c..ę..z...s..wić.
- Przepraszam, możesz powtórzyć ostatnie zdanie?
- Ja... JANIECHCIAŁEMCIĘZOSTAWIĆ!! WIEM,ŻE ZNAMY SIĘ KRÓTKO, ALE KOCHAM CIĘ!- z zakończeniem ostatniego zdania Naru rzucił się na mnie i pocałował. Tamto wydarzenie odmieniło moje życie...
~~***~~

-Gdzie mi odpłynąłeś? Hm...??- wymruczał mi do ucha mój mąż. Tak, Naru i ja jesteśmy małżeństwem od 4 lat. Nie mieszkamy już w Konoha-gakure, ale w rodzinnym lesie mojego lisiątka. Poznałem tu jego rodziców: Kyuubi'ego- nadopiekuńczą matkę i Minato- cichego i spokojnego, choć równie niebezpiecznego ojca. A tak, zapomniałem wspomnieć, że lisie demony pomimo, iż są płci męskiej mogą posiadać potomstwo. Właśnie wraz z aniołkiem nie możemy się doczekać, aż na świat przyjdzie nasz promyczek.

-Nigdzie skarbie. Wspominam jak się poznaliśmy i jak bardzo od tamtego czasu moje życie uległo zmianie.- odpowiedziałem na jego wcześniejsze pytanie.- Kocham cię.- powiedziałem, usadawiając ukochanego na moich kolanach- Ciebie i naszego promyczka.- Naruto zamruczał rozkosznie, składając na moich wargach delikatny pocałunek. „Ja ciebie taż kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo, Sasu” usłyszałem w odpowiedzi.
~~***~~
A tak wyglądało śniadanie Sasuke

1.Ryż
2.Tamagoyaki - czyli potrzepane jajka z sosem sojowym, smażone jak jajecznica, a potem zawijane i krojone.
3.Słodkie suszone ikanago. Suszone w całości małe rybki, także jemy główkę i oczka, a mały szkielecik lekko chrupie w zębach.
4.Owoce - to jest kiwi polane bułgarskim jogurtem naturalnym. Kiwi w Japonii ma kolor żółty i jest bardzo słodkie. 
5.Smażony węgorz
6. Zupa miso - zupa z wodorostów, ryby, z kawałkami tofu - prawdziwa ma słodkawy smak.
7. Śliwka ume-boshi - największy czad jaki można spróbować. Te śliwki są marynowane w wielkim słoiku i wyglądają bardzo przyjaźnie. Smak nie do opisania - to jest tak przerażająco kwaśne i tak słone.
8. Tsumetai o-cha, czyli zimna zielona herbata. 






Są to obrazki, które zachęciły mnie do napisania tej historii... Mam nadzieję, że się opłacało??


2 komentarze:

  1. Agrrr słodkie :3 Jak mogli!!! Mojego liska!!! Jak bym dorwała te bachory to.... >.< Ale wszystko się ułożyło :) pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwykle wolę trochę cięższe opowiadania, ale to było naprawdę fajne ;) No i świetna muzyka!

    OdpowiedzUsuń